“Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.

Na dobranie kadry tak jak pisałam w poprzednim wątku nie miałam wpływu – po prostu musiałam wybierać z tego co zastałam. Ale pierwszy szok przeszłam przy zaznajamianiu się z dokumentami. Wtedy to po raz pierwszy zaczęłam zastanawiać się: jak niektórzy trafili do szkoły? Jak to możliwe i jakie musieli mieć „plecy”? Nie znałam mechanizmu zatrudniania tych osób i na szczęście ich nie zatrudniałam, a tylu wykształconych mieszkańców m.in. z Choroszczy starało się w tym czasie o pracę (tamtych chroniła Karta Nauczyciela)– chyba nie było chętnych do tego zawodu, bo nakaz zatrudnienia „chyba” już nie istniał. Były takie kwiatki jak prządka po Technikum Włókienniczym, ktoś kto pewnie w porę uciekł z fabryki Uchwytów, a i jakiś mechanik po Technikum Mechanicznym też się trafił. Byli i tacy co uczyli języków obcych tylko po maturze(i to wieczorowej), ale reforma na szczęście dała szansę uzupełnienia kwalifikacji. Ci co nie zdążyli uzupełnić kwalifikacji musieli odejść, a z kolei Ci co pokończyli studia zaoczne, wieczorowe poczuli się jakby ukończyli Jagiellonkę :)

Kolejną weryfikację, którą przechodzili to staranie się o uzyskanie stopni awansu zawodowego – bardzo ważna rzecz, bo tu już w grę wchodzą pieniądze. W naszym żargonie mówimy ”zrób sobie podwyżkę” bo samorząd i tak jej nie da :) Żmudne posiedzenia komisji w okresie wakacyjnym nie należały do przyjemności, ale trzeba dbać o swoich nauczycieli – zawsze byłam (niekiedy nawet przerywałam wakacje na moich ulubionych Mazurach). Jak sama nie mogłam (np. pobyt nad kochanym Bałtykiem i za daleko by wracać) to upoważniałam wicedyrektora – i wtedy zaczynały się schody (nie była taka szczodra jak ja w przyznawaniu punktów nauczycielom, jeden miał problemy i wrócił do poprawki). Drugi na moim z kolei posiedzeniu też miał problemy, bo zaprosił związki, które niestety nie pomogły, a wręcz zaszkodziły. Doszło do kolejnego posiedzenia, na którym związkowiec oświadczył, że nie wie po co się tu znalazł, skoro dyrektorka, tak go broni – dzisiaj „okopał się wraz z innymi w innych związkach i co ważniejsze są chronieni – a może mi warto było wstąpić do związków? (ale to kolejny temat). Wtedy mój wypoczynek zakłócały telefony i wydawane instrukcje „pamiętaj, zawsze bądź za nauczycielem” – z perspektywy czasu myślę, po co mi to było potrzebne :)

Wracając dziś z sądu w radiu płynęły dźwięki mojej ulubionej piosenki , warto wspomnieć, że jak wsiadam do samochodu to zwracam szczególną uwagę na to, co w danym momencie grają, to jest taka mantra na mój kolejny trudny dzień – dziś był „Wielki” Czesław Niemen.

Zapraszam do refleksji…

http://www.youtube.com/watch?v=gzACDJCfQvs