Bez tytułu…

Czas zapoznać odwiedzających bloga na jakim etapie są obecnie sprawy – niestety, nadal w toku. Nawet prawomocne wyroki NSA nie zakończyły postępowań w Sądzie Pracy – sprawa niewygodna dla wszystkich, nawet dla niezawisłego sądu. Po raz kolejny zmienione terminy, czas było do tego przywyknąć. W październiku będzie kolejna rozprawa, ale jakie to ma znaczenie. Odkładanie spraw osiągnęło zamierzony cel, przynajmniej poznałam mechanizm działania różnych instytucji. Przeszłam długą ścieżkę, nie każdemu jest dane nabycie takiego doświadczenia – a to nie osłabia, tylko wzmacnia. Zdaję sprawę, że to jeszcze nie koniec. Tak jak w sporcie, finisz jest najtrudniejszy.
W sądzie na rozprawie jedna z pań (świadek) stwierdziła, że na mój widok czuje paraliż – i pewnie tak jej zostanie. Boi się, że źle napiszę o niej na blogu. Otóż droga pani, wystarczyło tylko myśleć i nie dać się zmataczyć pewnym osobom, a sprawy potoczyłyby się w innym kierunku. Teraz przychodzi czas na gorzką refleksję. Zafundowała pani stres i strach o pracę nauczycielom, tanią sensację lokalnej społeczności i nie tylko, a władza po raz kolejny odcina kupony – że udało się „rozwalić” sprawnie funkcjonującą organizację w białych rękawicach. W każdym piśmie podkreślają, że to nauczyciele nie chcieli Jankowskiej. A to pani okazała się wielką przegraną.
Wielkim zaskoczeniem jest zmiana na stanowisku wicedyrektora – czyżby po raz kolejny burmistrz nie akceptuje Beaty G na tym stanowisku? A może po prostu stosuje zasadę „wasal mojego wasala, nie jest moim wasalem”. Była inicjatorką tej sztucznej awantury w szkole, pisała donosy, wydzwaniała do kuratorium, nie wspomnę o związkach. Osiągnęła cel – raz była p.o.dyrektora, potem wicedyrektorem, a w końcu straciła posadkę. Czyżby zaczyna sprawdzać się powiedzenie „kto pod kim dołki kopie...”
A może źle wypadła jako świadek na ostatniej sprawie? Zadowolenia na twarzy radcy prawnego gminy nie dostrzegłam. Nawet pytania tendencyjne, które zadał swoim świadkom zostały uchylone – musiał je przeredagować, W efekcie nie uzyskał odpowiedzi, która by go satysfakcjonowała. Słuchając tych bredni nie mających pokrycia w faktach, nawet nie byłam już w stanie się zdenerwować. Powaga Sądu nie pozwalała na uśmiech, a czułam się momentami tak jakbym oglądała film “CK Dezerterzy” – przesłuchanie von Nogaya w szpitalu CK Dezerterzy
A wszystko zeznawane pod przysięgą – nie rozumiem takich ludzi. Pisałam już kiedyś o słynnych trzech małpkach – teraz miałam okazję oglądać to na kolejnej rozprawie z udziałem świadków: słyszeli, ale nie widzieli, nazwisk nie pamiętają…Ale jedno nazwisko Beata G.pamiętała – jej przyjaciel Piotr D. proponował jej stanowisko dyrektora. Nawet funkcję tego znajomego musiała podać pod naporem pytań mojego pełnomocnika – widocznie dużo może skoro rozdaje stołki dyrektorskie. Wypada zapytać Przewodniczącego Rady – a co z konkursami, czyżby fikcja? Jak tak, to współczuję obecnej dyrektorce, bo jak dostanie przysłowiowego „kopa”, to nawet do sądu nie będzie mogła pójść. A może w końcu Rada Miejska zajmie się takimi “przypadkami”, a nie ślepo podnosi rączki.
A najbardziej intryguje mnie List otwarty nauczycieli, napisany „na życzenie” przez zaufaną panią Anię. Publikowany w jedynej „słusznej” gazecie, ale niestety bez podpisów. Ale gdzie te podpisy? Danuta M. stwierdziła na rozprawie, że są w posiadaniu Rady Pedagogicznej – nawet sąd potraktował go jako anonim i zobligował do dostarczenia ich pod rygorem nieważności – mieli na to 10 dni. Sprawa się odbyła, a podpisów jak nie było tak nie ma. Porządna gazeta to przynajmniej przeprosiny by zamieściła za zamieszczanie paszkwili i anonimów.
Nie spodziewam się tego po redaktorze, bo już poprzednia Pani redaktor straciła pracę za to, że nie chciała źle napisać o Jankowskiej. Warto dodać, że naciski płynęły ze strony niejakiego Andrzeja W. – to on odpowiadał, za gromadzenie opinii o mnie.

Mówiąc sportowym językiem piłka nadal w grze, czasami decyduje dogrywka, czasami rzuty karne. Tylko ten mecz pewnie jeszcze długo potrwa.